Pojawienie się sieci kolejowych było przewrotem. Podróże, które dawniej wymagały wiele czasu i nakładów, skróciły się nagle znacznie i tak samo potaniały. Wzrósł także ogromnie komfort podróżowania. Odległe miejsca stały się osiągalne szybciej i taniej, a grupy ludności dawniej niepodróżujące zyskały mobilność.

Jazda koleją wiązała się jednak z pewnym ryzykiem, zwłaszcza dla kobiet. Wagon kolejowy był dostępny dla każdego, narażone więc były na kontakty z ludźmi, z którymi w normalnych warunkach może wcale by się nie zetknęły. Co gorsza, nie można było mieć pewności, że przypadkowi towarzysze podróży będą potrafili odpowiednio się zachować. Mogli nie przestrzegać zasad dotyczących zachowania odpowiedniego stroju, konwersacji, czy niepalenia przy damach.

Samotnie podróżujące kobiety narażone były nie tylko na nieuprzejmość, ale wręcz na bardzo czasem obcesowe zaczepki, a nawet fizyczną przemoc (w prasie opisywano np. próbę gwałtu na młodej nauczycielce na dworcu w Skierniewicach). Był to problem na tyle istotny, że wprowadzano odrębne damskie przedziały i wagony. Podejmowano też starania, by otoczyć opieką samotnie podróżujące kobiety (często były to np. guwernantki czy nauczycielki) i zapewnić im ewentualny bezpieczny nocleg.

 

Wspominając o zachowaniu się w podróży mężczyzn, którzy podróżują sami i zalecając im uprzejmość dla kobiet, musimy wspomnieć zarazem o wypadkach, w których uprzejmość ta posuwa się zadaleko i staje się największą impertynencyą. Tak u nas jak w innych krajach zarządy kolejowe musiały pozaprowadzać osobne przedziały w wagonach dla kobiet, które podróżują same, aby je osłonić przed takiemi uprzejmościami wędrownych don-żuanów. Urządzenie tych osobnych wagonów dla dam powinno być upakarzającem dla mężczyzn i dlatego powinniby oni być wdzięczni każdej kobiecie, która bądź z braku wyłącznego dla kobiet miejsca, bądź z niedoświadczenia, bądź w nadziei, że ludzi źle wychowanych nie spotka, przyjmuje ich towarzystwo. Tymczasem zdarza się dość często, że kobiety w tem położeniu bywają przedmiotem natrętnych, a nawet nieprzyzwoitych zaczepek, do których swojem zachowaniem nie dały żadnego powodu. Być może, że do takiej donżuaneryi dają powód kobiety lekkomyślne, które nie wahają się z przygodnymi mężczyznami zawiązywać przelotnych stosunków, ale to jeszcze nie daje nikomu prawa do atakowania w ten sposób każdej kobiety, której nikt na razie bronić nie może. Jedno bowiem z dwojga: albo kobieta, która podróżuje sama, pragnie i chce być w ten sposób zaczepioną, albo też nie chce. W pierwszym razie trzeba mieć dużo, jak to powiadają „mleka na wąsach”, żeby nie wiedzieć o tem, że osoba, która poluje na taką sposobność, potrafi sama zachęcić lub ośmielić, przypadkowo towarzyszącego jej mężczyznę, - w drugim razie można tylko najniesłuszniej obrazić zaczepioną w ten sposób osobę, i okazać się człowiekiem bez taktu, wychowania, częstokroć nawet brutalem i gburem.

Zwyczaje towarzyskie (Le savoir-vivre) w ważniejszych okolicznościach życia przyjęte, według dzieł francuskich spisane, Kraków 1876

 

Młoda mężatka, a tem mniej panna, niepowinna wyciągać się na siedzeniu, ani opierać nóg na przeciwnem; tego rodzaju zbyt swobodne położenie ciała jest nieprzyzwoitem.

Zwyczaje towarzyskie (Le savoir-vivre) w ważniejszych okolicznościach życia przyjęte, według dzieł francuskich spisane, Kraków 1876

 

Rzeczywiście aż do chwili, w której damy wysiadły z wagonów, panowie ci nie pomyśleli nawet o paleniu i najgrzeczniejszem zachowaniem się pełnem szacunku, naprawili chwilową niedelikatność.
Otóż tu, jak zawsze, najdzielniejsza broń kobiecego rynsztunku, dobroć i uprzejmość, odniosły zwycięstwo. Pomnieć należy, że tylko taką bronią dozwolonem jest kobiecie bronić się i walczyć.

Zwyczaje towarzyskie (Le savoir-vivre) w ważniejszych okolicznościach życia przyjęte, według dzieł francuskich spisane, Kraków 1876

 

Z pierwszego piętra. Wczorajszej nocy, na stacji Skierniewice, kolei warszawsko-wiedeńskiej, z mieszkania jednego z urzędników stacyjnych, z pierwszego piętra, wyskoczyła oknem na bruk 24-letnia Cecylja Gr.
Podniesiona z ziemi, bezprzytomna, z rozbitą głową i dwa razy złamaną nogą, po otrzymaniu pierwszej pomocy lekarskiej, odzyskała przytomność i zeznała, że jest nauczycielką prywatną, jadąca do Warszawy i że spóźniwszy się na pociąg, wprowadzona w błąd, znalazła się w mieszkaniu na piętrze, zkąd ratując się, wyskoczyła oknem.
Energiczne śledztwo tak ze strony miejscowych władz, jak administracji drogi, wyprowadzono zaraz w dniu wczorajszym, dla sprawdzenia powodów smutnego wypadku, a nieszczęśliwą Gr. odwieziono do miejscowego szpitala, gdzie dotąd pozostaje.

„Kurier Warszawski”, 1886

 

Dla ocalenia honoru.
Fatalny wypadek wyskoczenia oknem na dworcu kolejowym w Skierniewicach panny Cecylji G. wywołał smutne wrażenie.
Szczegóły tego zdarzenia są już ujawnione i cała sprawa znajduje się w rękach sędziego śledczego, który aresztował moralnych sprawców wypadku.
Panna G., nauczycielka z Poznania, dotknięta rozkazem wydalenia, jechała do Warszawy celem otrzymania miejsca.
W Skierniewicach spotkał ją przykry wypadek spóźnienia się do pociągu, który odszedł w kierunku Warszawy.
Był to ostatni pociąg i biedna pasażerka zmuszoną została czekać do rana.
Wówczas zbliżył się do niej miejscowy stacyjny telegrafista, człowiek już niemłody, poważnie wyglądający i ofiarował gościnność w swojem mieszkaniu.
Dziewczę zaufało poważnemu człowiekowi, który w raz z drugim młodszym towarzyszem powziął zamiar haniebnej zbrodni.
Panna G. dla ocalenia honoru wyskoczyła oknem i upadła na bruk od strony miasta.
Niegodni sprawcy wypadku zamknęli szybko okno i przestrachem zdjęci nie mieli odwagi nawet zejść na dół dla zobaczenia co się z nią stało.
Dopiero po upływie może godziny omdloną G. dostrzegł stróż nocny, obchodzący gmach dokoła.
Okazało się, iż nieszczęśliwa G. ma złamaną dwukrotnie nogę i rozbitą głowę.
Obrażenia są ciężkie i życiu ofiary grozi niebezpieczeństwo.
Oburzenie między urzędnikami kolejowymi ogromne.
Dyrekcja kolei wiedeńskiej postanowiła zaopiekować się nieszczęśliwą pasażerką.
Pierwsze zeznanie panny G., po przyjściu do przytomności, zgodne jest z powyższemi szczegółami.

„Kurier Warszawski”, 1886

 

Aresztowanie. Sprawa wyskoczenia oknem panny G. w Skierniewicach, znów przeszła w nową fazę.
Oskarżony o przyczynianie się do smutnego wypadku telegrafista C., skutkiem decyzji sędziego śledczego nie został uwięzionym.
Obecnie na żądanie prokuratora, p. C. aresztowano k możnością odpowiadania z wolności, lecz dopiero po złożeniu 3000 rs. kaucji
W ślad za tem aresztowaniem nastąpiła dymisja, dotychczas bowiem p. C. był tylko zawieszonym w pełnieniu obowiązków.

„Kurier Warszawski”, 1886

 

Nieroztropnie jest kobiecie wdawać się w rozmowę z nieznajomymi towarzyszami podróży i w ogóle zawierać znajomości, nie wiedząc czy osoba zasługuje na to. Rozmowa prowadzona w wagonie, nie może wychodzić z koła ogólników; wszelkie kwestye osobiste, sprawy drażliwe, opowiadania o cudzych interesach, muszą być z niej wykluczone, nie wiadomo bowiem kto nas słucha. Nie bierze się z sobą do wagonu pokojówki lub służącego, bo byłoby to niegrzecznością względem innych podróżnych; kobieta jadąca z dziećmi może mieć przy sobie mamkę, bonę lub piastunkę.

Skarbiec dla rodzin w mieście i na wsi, tom I, Wydawnictwo Biesiady Literackiej, Warszawa 1888

 

Znamy jednak inny wypadek na innej kolei, gdzie dwaj konduktorzy tak gorąco oświadczali swoje afekta, że honorowana ich sympatią wniebogłosy poczęła krzyczeć. Wiem również, że obaj winni otrzymali dymisję. Spotkałoby zaś ich coś nierównie gorszego, gdyby poczciwa dziewczyna nie cofnęła skargi przeciw swoim niepożądanym wielbicielom.
Sens moralny:
Młode dziewczęta, które samotnie podróżują kolejami, nierzadko (bardzo nierzadko!) są nagabywane przez mężczyzn. Niektóre z nich bronią się krzykiem, inne, bardziej zdenerwowanie, zdradzają popędy samobójcze. A jeżeli są dziewczęta, które swą niewinność stawiają ponad życie, to czy społeczeństwo nie poczuje się do obowiązku rozciągnięcia opieki nad podróżującymi dziewczętami.

Bolesław Prus, Kronika Tygodniowa, w: „Kurier Codzienny”, 1897

 

Parę lat temu jeden z moich przyjaciół, jadąc koleją przez Szwajcarię, dostrzegł na ścianie wagonu następujący komunikat: „Młode dziewczęta, które na dworcu nie mają znajomych, mogących je przyjąć do domu, są proszone, aby nie powierzały się osobom nieznanym ani korzystały z adresów dawanych im w podróży przez cudzoziemców. Często bowiem zdarza się, że są to agenci wysyłani w tym celu, aby młode dziewczęta pociągnąć do zepsucia i zguby. Te więc z dziewcząt, które przybędą do jednego z miast poniżej wymienionych i znajdą się tam bez znajomości, proszone są, aby natychmiast szły pod adres wskazany przy niniejszym ogłoszeniu. Tam bowiem znajdą pomoc i potrzebne objaśnienia.”

Bolesław Prus, Kronika Tygodniowa, w: „Kurier Codzienny”, 1897

 

Przeznaczeniem specyalnych przedziałów damskich jest, oprócz odosobnienia kobiet, nie życzących sobie jechać w towarzystwie męskiem, danie im pewnej swobody w toalecie, tak nieodzownej w podróżach na dalszą odległość.

„Kurier Warszawski”, 1897

Dworzec w Skierniewicach wydawał się być wyjątkowo pechowym miejscem:

Dla kobiet podróżujących.
Codzienne pisma jednobrzmiąco prawie opisują oburzające prawdziwie podejście, którego ofiarą padła młoda osoba panna C. F. mieszkanka Płocka, w podróży swojej z Włocławka do Łodzi. Panna F, jechała sama po raz pierwszy, nadto nie jeździła nigdy przedtem koleją, trudno się zatem dziwić, że przy 18 tu latach wieku, niedostetecznem obyciu życiowem, a nadewszystko przy niepojętej prawie obojętności współpodróżujących na los młodej kobiety bez żadnej opieki, doświadczyła przykrości dotkliwie upokarzających nietylko ją, jako bezpośrednią ofiarę zamachu, ale w jej osobie i społeczność całą, która w dzisiejszym stanie swojego rozwoju powinnaby czuć się zabezpieczoną przeciw wszelkim tego rodzaju karygodnym pokuszeniom. Oto jak miało się odbyć to zajście.
Urzędnik kolejowy ze Skierniewic, który poznał się na ambarasie młodej panienki, ofiarował jej swoje usługi, a przy zmianie wagonów w Skierniewicach zamiast do właściwego pociągu zaprowadził ją do swego mieszkania. Tutaj zrozumiała nareszcie niedoświadczona, że wciągniętą została w zasadzkę i głośno zaczęła przyzywać pomocy. Czy przedsiębiorczy pan miał wspólników, czy nie — niewiadomo, prawdopodobnem jest jednakże, że musiał ich mieć, inaczej bowiem nie byłaby się osoba wołająca o ratunek spotkała z propozycyą okazania pasportu. Ponieważ pasport był w walizce, a ta ostatnia została w wagonie, przeto p. F. jako osobę bez legitymacyi odstawiono do aresztu. I ten przewodnik, i ci żądający dowodów osobistyoh, i straż nakoniec odprowadzająca do aresztu, byli wszyscy w porozumieniu, bo jak twierdzą pisma, nieszczęśliwa, opierająca się zgrai napastniczej, spotkała się z uderzeniami kija, Osiem dni o chlebie i wodzie przebyła p. F. w tym areszcie, i dopiero interwencya miejscowego lekarza i sędziego wyswobodziła prześladowaną i dopomogła do powrotu.
Skierniewice wyraźnie należą do miejscowości, w których baczniejszym być trzeba, jak w pustyni leśnej, głośną bowiem sprawę młodej osoby, wciągniętej w zasadzkę w analogicznych okolicznościach przez miejscowego telegrafistę przed paru laty, zapewne mają czytelnicy w pamięci. Tamta opłaciła niezaradność swoją drożej; ratując się, zmuszoną była wyskoczyć oknem; tutaj odbyło się niby mniejszym kosztem, ale w każdym razie tydzień aresztu, obelgi słowne i czynne, głód i poniewierka ubliżająca, nie są to wszystko drobiazgi, któreby mogły dać u nas spokojną noc rodzicom, zmuszonym wysłać dziecko bez opieki w kilkunastomilową drogę.
Bądź co bądź poza winowajcą głównym, poza jego świadomymi lub bezwiednymi sprzymierzeńcami, niepodobna jest pominąć w tem oskarżeniu i całej podróżującej publiczności. Pokazuje się, że umiemy na pamięć dużo frazesów poczerpniętych ze słownictwa społeczności cywilizowanych, ale faktycznie do ich liczby nienależymy jeszcze. Przecież nie na gościńcu i nie w puszczy miało miejsce to wydarzenie smutne.

Kronika, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1898

 

 

Dla kobiet podróżujących samotnie, istnieją wagony specjalne, lecz nie wszystkie rade tam siedzieć, bo często towarzyszki ich tak się zachowują, jak gdyby były w domu w swojej sypialni. Więc perfumeryami zapowietrzają cały wagon, rano przy obudzeniu czeszą się i robią toaletę, albo jedzą, mięszając zapach mięsa z zapachem pomarańcz.
Mężczyźni znajdując się razem z kobietami w wagonie, są zazwyczaj grzeczni dla nich i ustępujący, chyba że kobiety są zbyt wymagające. Regułą tu jest: jeżeli kobieta umie zachować się grzecznie, natrafi z pewnością na usłużność i uprzedzającą grzeczność mężczyzn.
Młoda kobieta nie powinna brać swej pokojówki ze sobą do wagonu, ani mężczyzna swego służącego. Byłoby to niegrzecznością dla innych współtowarzyszy w wagonie, co innego gdy kobieta jedzie ze swemi dziećmi, do których bony potrzebuje.

Spirydion, Kodeks światowy czyli Znajomość życia we wszelkich stosunkach z ludźmi Na podstawie najlepszych źródeł ułożył, Wydanie czwarte, Warszawa, Kraków 1898

 

Są też kobiety, którym – jak same opowiadają – przydarza się mnóstwo awantur w podróży. Rzecz dosyć dziwna i rzadka, bo można spotkać w wagonie dużo ludzi źle wychowanych, gadułów, nudnych komplemencistów, ale nadzwyczaj rzadko takich, któryby zaczepiali kobietę cnotliwą i przyzwoitą. W wagonie dzieje się to samo, co na ulicy, kto umie się zachowywać, ten nie może być narażony na awantury i zaczepki.

Spirydion, Kodeks światowy czyli Znajomość życia we wszelkich stosunkach z ludźmi Na podstawie najlepszych źródeł ułożył, Wydanie czwarte, Warszawa, Kraków 1898

 

Nie zapominajmy, że każdy w wagonie ma równo prawa do zajęcia miejsca, strzeżmy się niegrzeczności względem innych, nie wygłaszajmy lekkomyślnie złośliwych uwag, nie wyśmiewajmy, nie potępiajmy głośno innych narodowości, nie krytykujmy zwyczajów.— Choć wcale nie znamy osób otaczających nas, zachowujmy się tak, jakby one znały nas, gdyż często już zdarzały się śmieszne lub przykre omyłki i następstwa, z polegania na tem iż nas nie znają. Zbytnia wesołość, zbytnia pochopność do zawierania znajomości w podróży, wygłaszanie zdań i sądów o rzeczach mało, lub wcale nam nie znanych, wymaganie jakichś ustępstw i przysług od współjadących z nami, zajmowanie dwóch miejsc naszemi pakunkami—wszystko to nie uchodzi osobom dobrze wychowanym, przeciwnie zaś takt, grzeczność i uprzejmość obowiązują wzajemnie wszystkich.

O ubraniu podróżnem, w: „Tygodnik Mód i Powieści”, 1904

 

W zakończeniu rozważono szematyczne sprawozdanie schronisk i ognisk Towarzystwa, oraz zredagowano ostrzeżenie, które ma być wywieszone na stacyach kolejowych. Ogłoszenie ostrzega młode podróżne, aby nie zwracały się o radę do ludzi nieznajomych, lecz prosiły o wskazówki naczelników stacyi, którzy zjednani są dla sprawy Ochrony kobiet, w Warszawie zaś, aby zgłaszały się do biura Towarzystwa przy ulicy Mazowieckiej nr 11.
Tabliczki z napisami w 4-ch językach, ofiarowała bezpłatnie firma p. Baumana.

Kronika działalności kobiecej, w: „Bluszcz”, 1905

 

Warszawskie Chrześcijańskie Towarzystwo Ochrony kobiet wydało komunikat następujący:
„Jednym z pierwszych celów Towarzystwa Ochrony kobiet jest dać młodym podróżującym kobietom należytą ochronę w podróży, aby przeciwdziałać największym bezprawiom, uprawianym przez ludzi złej woli, lub wstrętnego fachu. W tym celu Warsz. Towarzystwo Ochrony uzyskało współdziałanie kolejowej służby bezpieczeństwa i odniosło się o pozwolenie umieszczenia na dworcach, stacyach i w wagonach odpowiednich afiszów ostrzegających, a także pouczających, jak młoda, samotna podróżna ma radzić sobie w danym wypadku. Oprócz tego, zarządy kolei proszone są o wyznaczenie na każdych poszczególnych stacyach członków czynnych Towarzystwa, któryby mogli zaopiekować się chwilowo młodą podróżną, ułatwiając jej następnie podróż do miejsca, dokąd podąża.”

Kronika działalności kobiecej, w: „Bluszcz”, 1905

 

Szwagierka Antoniego Kieniewicza, Lela, niezwykle przeżywała swoją pierwszą samotną podróż koleją:

Wzięła się na odwagę i po raz pierwszy w życiu wyruszyła w daleką drogę sama, w największej jednak trwodze. Opowiadała nam, zaśmiewając się przy tym do łez, jak się obawiała każdego mężczyzny wchodzącego do przedziału i zajmującego wolne miejsce obok lub naprzeciwko niej. W pośpiechu wówczas z woreczka podróżnego wyciągała swój ogromnie długi różaniec i rozpoczynała odmawianie zdrowasiek w tym przekonaniu, że tym odstraszy z przedziału niepożądanego gościa.

Antoni Kieniewicz, Nad Prypecią, dawno temu... Wspomnienia zamierzchłej przeszłości, Wrocław 1989